Co dziesiąty noworodek w Polsce rodzi się przedwcześnie. Mianem wcześniaka określa się dziecko urodzone przed 37. tygodniem ciąży. Dzięki rozwojowi neonatologii szansę na zdrowe dzieciństwo mają dziś wcześniaki urodzone już w 23. tygodniu. Po długim pobycie w szpitalu wypełnionym lękiem o życie dziecka, rodzice niestety nie mogą odetchnąć – czeka ich jeszcze długa droga wypełniona rehabilitacją oraz specjalistycznym leczeniem.
O byciu rodzicem wcześniaka rozmawiamy z naszą koleżanką z Zakładu Farmaceutycznego AMARA – Justyną Gawlik.
W którym tygodniu ciąży urodziła się Twoja córka Karolinka?
W 29 tygodniu.
Czy w trakcie ciąży działo się coś niepokojącego, co wskazywało, że córka może się urodzić przed wyznaczonym terminem?
Nie. Ciąża przebiegała prawidłowo, bez żadnych komplikacji.
Dziś wiem, że gdybym nie spadła tego dnia ze schodów (to dlatego znalazłam się w szpitalu), moje dziecko za kilka dni najprawdopodobniej też by się urodziło, tylko miałoby bardzo niewielkie szanse na przeżycie.
Jaka była Twoja pierwsza myśl, gdy się dowiedziałaś, że konieczne będzie wcześniejsze rozwiązanie ciąży?
Chciałam uciec ze szpitala… Naprawdę.
Wydawało mi się, że lekarz żartuje, albo że to wszystko jakiś zły sen, i zaraz się obudzę i wszystko będzie po staremu. Przecież ja miałam plan – urodzić naturalnie. W szkole rodzenia nawet nie słuchałam tematów dotyczących cesarskiego cięcia. Byłam przerażona.
Kobieta w pierwszej ciąży myśli, że wszystko będzie wyglądało jak w poradnikach, których się naczyta… Życie i tak wszystko zweryfikuje.
Jak wyglądały pierwsze dni życia Karolci?
Z mojego punktu widzenia – strasznie!
Cała seria badań, wkłucia ogromną igłą w główkę, inkubator, który ciągle piszczał, syczał, respirator pompujący powietrze, sonda do karmienia i cała masa rurek, których przeznaczenia nie znałam.
Jaką pomoc otrzymałaś jako mama wcześniaka w pierwszych dniach po urodzeniu córki?
Ogromną! Tu składam podziękowania całemu personelowi Oddziału Noworodków z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Noworodka w Szpitalu Powiatowym im. bł. Marty Wieckiej w Bochni, zwłaszcza pani doktor Katarzynie Zych, ówczesnemu ordynatorowi tego oddziału.
Mogę śmiało powiedzieć, że pani doktor czytała w moich myślach 😊, bo wyprzedzała każde moje pytanie podając gotową odpowiedź. Co najważniejsze, wypowiadała się w formie zrozumiałej dla mnie, czyli dla osoby, która po pierwsze nie ma zielonego pojęcia o wcześniactwie i tym wszystkim z czym to jest związane, a po drugie – jest matką przerażoną całą sytuacją.
Zdarza się, że w całym zamieszaniu po porodzie zapomina się o tacie, który również mocno przeżywa sytuację, martwiąc się o maluszka oraz jego mamę, a często musi w tym czasie pracować. Jak można go wesprzeć w tych trudnych chwilach?
Mój mąż w tym trudnym dla nas czasie był nieoceniony. To on pierwszy zobaczył córkę po porodzie jadąc windą wraz z inkubatorem i personelem Pododdziału Intensywnego Nadzoru Noworodka. To on załatwiał wszystkie formalności oraz robił zakupy związane z wyprawką, ponieważ nie byliśmy jeszcze w pełni przygotowani na pojawienie się małego człowieczka w naszym życiu.
Nie wiem czy jest jakakolwiek forma wsparcia w takim momencie, która pozwoliła by wrócić do codziennych spraw. Wydaje mi się, że w takich chwilach jedyną otuchą dla obojga rodziców jest postęp w leczeniu i powrót maluszka do pełnego zdrowia bez komplikacji.
Jak długo przebywaliście w szpitalu? Jak sobie radziłaś w tym trudnym czasie?
W szpitalu byłyśmy sześć tygodni. Tylko dlatego tak krótko, że leczenie wdrożone od samego początku przynosiło świetne rezultaty, a moja córka bardzo dzielnie walczyła o życie.
Ja radziłam sobie dobrze wyłącznie dzięki pomocy rodziny oraz personelu Oddziału Noworodków oraz Oddziału Położniczo-Ginekologicznego szpitala w Bochni. Jestem naprawdę wdzięczna pracownikom szpitala począwszy od pań od utrzymania czystości przez salowych, położnych i położników, lekarzy ginekologów po obu ordynatorów wspomnianych przeze mnie Oddziałów – panią doktor Katarzyę Zych oraz pana doktora Jana Klasę. Tylko dzięki podjętym przez nich decyzjom mogłam od samego początku do końca pobytu w szpitalu zostać przy córce, uczyć się opieki nad nią od profesjonalistów, kangurować, być obecna przy wszystkich badaniach oraz obserwować pierwsze dni jej życia. Gdyby nie szpitalne urządzenia, to mogłabym śmiało powiedzieć, że czułam się jakbym spędziła ten czas w domu, ponieważ wszyscy wokół byli tak życzliwi. Moja rodzina do tego stopnia zżyła się z personelem szpitala, że kiedy trzy lata później przyjechałam, by urodzić syna, wszyscy mnie poznali i traktowali jak swoją.
Jak wyglądało leczenie Karolinki po powrocie do domu?
Po upragnionym wypisie ze szpitala dostaliśmy zestaw wytycznych od lekarzy prowadzących Karolinkę, dzięki czemu nie musieliśmy szukać informacji po omacku. Dostaliśmy dokładne informacje, co i gdzie mamy konsultować włączcie z wyznaczonymi terminami wizyt i adresami placówek, do których mamy się zgłosić. A co najważniejsze- z każdą wątpliwością mogliśmy wrócić na Odział Noworodków w Bochni, do którego drzwi mieliśmy zawsze otwarte.
Przeszliście długą drogę. Czy dziś zmagacie się ze skutkami przedwczesnych narodzin?
Teraz Karolinka ma już osiem lat. Jest wspaniałą, zdrową dziewczynką. Ale do piątego roku jej życia całą rodziną ciężko pracowaliśmy nad tym, by zniwelować skutki przedwczesnych narodzin. Najgorzej wspominam bezdechy, które pojawiały się do pierwszego roku życia, zwłaszcza w nocy. Regularne badania słuchu, wzroku, konsultacje neurologiczne, rehabilitacja w specjalistycznych placówkach oraz samodyscyplina w domu pozwoliła na odrzucenie łatki wcześniaka. Dziś Karolinka w niczym nie ustępuje swoim rówieśnikom.
Jakie słowa wsparcia lub rady chciałabyś przekazać rodzicom, którzy powitali na świecie wcześniaka?
Drodzy rodzice! Drzemie w Was siła, o której nawet nie macie pojęcia. Pamiętajcie, że nie jesteście z tym wszystkim sami. Opieka neonatologiczna w Polsce jest na bardzo wysokim poziomie. Poza tym korzystajcie z grup wsparcia oraz fundacji – na ich stronach internetowych znajdziecie odpowiednie informacje oraz pomoc.
Czy chciałabyś coś dodać od siebie?
Życzę wszystkim rodzicom naszych małych Pospieszalskich, aby zawsze dostawali rzetelne informacje oraz pomoc i trafili na tak dobrych ludzi, jakich ja spotkałam.
Dziękujemy Ci Justyno, że podzieliłaś się z nami Twoimi doświadczeniami. Wszystkim rodzicom i ich pociechom życzymy dużo zdrowia i uśmiechu!
Na zdjęciach: Karolinka po narodzinach i dziś